Wkrótce możliwe będzie bezprzewodowe wysyłanie wiadomości na cały świat. Każdy człowiek będzie mógł to robić przy pomocy małego urządzenia noszonego przy sobie

1909

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Obraz1.png

Uczenie się jest esencją bycia człowiekiem i duszą naszego gatunku. Od naszych pierwszych doświadczeń w brzuchu mamy, do ostatniego tchnienia, jesteśmy tym, czego się uczymy. Jako jedyne zwierzęta rozwinęliśmy skomplikowany język mówiony, dzięki któremu możemy przekazywać naszym młodym własną wiedzę i doświadczenia. Jako jedyne znane nam istoty posługujemy się pismem – technologią, która pozwala na dzielenie się wiedzą i doświadczeniem ponad czasem i przestrzenią.

Pomimo tak doniosłego znaczenia fenomenu uczenia się, nadal nie potrafimy niestety skutecznie zarządzać tym procesem. Nadal wymyka się nam istota edukacji – po co “robimy ją” naszym dzieciom, a skoro już robimy, to jak powinna przebiegać? Nadal nie stosujemy się do odkryć z dziedziny neuronauk, żeby uczyć w sposób przyjazny dla mózgu i stymulujący dla umysłu.

Szkoły systemowe nadal tkwią w epoce rewolucji przemysłowej 1.0/2.0, kiedy to na rynku pracy pojawił się olbrzymi popyt na niskowykwalifikowanych i zdyscyplinowanych pracowników. A my żyjemy już przecież na przełomie rewolucji przemysłowej 3.0 i 4.0 – kiedy coraz bardziej zautomatyzowana gospodarka, potrzebuje coraz więcej ludzi myślących krytycznie i wysokowykfalifikowanych, tracąc zainteresowanie tymi, których pracę mogą wykonywać maszyny. Dzisiejsze przedszkolaki, w momencie ich wchodzenia na rynek pracy, dosięgnie już 5.0 fala rewolucji przemysłowej, w której będą potrzebne kompetencje komplementarne do możliwości różnych rodzajów wszechobecnych sztucznych inteligencji [SI]

Designed by vectorpocket / freepik

 

Nie jesteśmy niestety w stanie określić, jak będzie wyglądał świat za 10-20 lat. Do jakiego stopnia różnić będzie się rzeczywistość naszych dzieci od tej, w której żyjemy obecnie. Czy nie wydarzy się coś, co zupełnie zmieni oblicze naszej cywilizacji. W zasadzie wiemy tylko, że nic nie wiemy, a pewni możemy być jedynie faktu, że zmian będzie coraz więcej i będą coraz bardziej dynamiczne. Dlatego niezwykle niepokojący jest fakt, że jednym z bardzo niewielu obszarów naszego funkcjonowania, w którym zmiany w zasadzie nie zachodzą – jest edukacja systemowa. Która inna instytucja powinna być bardziej postępowa, niż szkoła? To przecież właśnie tam przyszłość – zaklęta w nasze dzieci – spędza codziennie aż jedną trzecią swojego czasu.

Niestety szkoły będące laboratoriami przyszłości są zjawiskiem dość unikalnym. Jednej z przyczyn tego stanu rzeczy, można upatrywać w tym, że średnia wieku w zawodzie nauczyciela jest jedną z najwyższych w naszym kraju i nadal rośnie (44 lata – dane z 2019 roku); że szkoły nie nadążają za nowymi technologiami i nie potrafią korzystać z ich potencjału w nauczaniu. Jako instytucje w znacznym stopniu zhierarchizowane i konserwatywne nie wspierają też rozwoju umiejętności współpracy ani komunikacji – tak kluczowych w połączonym świecie. A przecież w kontekście, w którym się znaleźliśmy, pośród wszystkich tych niewiadomych i barier – dwie rzeczy są w zasadzie pewne. Jeśli chcemy dzisiejsze przedszkolaki i uczniów wyposażyć w umiejętności uniwersalne, które przydadzą im się niezależnie od tego, jak dokładnie będzie wyglądał ich świat – zadbajmy o ich wysokie kompetencje cyfrowe i społeczne oraz umiejętność uczenia się przez całe życie.

Współczesne rozwiązania technologii informacyjno-komunikacyjnych, doskonale wspierają rozwój zarówno tych trzech kluczowych kompetencji, jak też w zasadzie nieskończonej gamy innych umiejętności. Sprawiają, że przyjazne i efektywne uczenie się jest możliwe zawsze, wszędzie i w sposób całkowicie spersonalizowany (oczywiście zawsze przy założeniu, że dysponujemy odpowiednim sprzętem; wszędzie tam gdzie jest dostęp do sieci i w sposób spersonalizowany dzięki użyciu odpowiedniego oprogramowania i aplikacji).

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie students-learning-foreign-language-with-vocabulary_74855-11070.jpg

Pandemia COVID-19 spowodowała, że nasz cesarz – czyli zdalna edukacja oparta na nowych technologiach – wyszedł z szafy i stanął przed nami nagi. I nie wygląda wcale najlepiej. Kiedy niemal z dnia na dzień dowiedzieliśmy się, że nauka musi przebiegać w trybie zdalnym, okazało się, że jako społeczeństwo jesteśmy do tego zupełnie nieprzygotowani. A model dydaktyczny pod tytułem “co kto ma pod ręką”, “co kto umie”, “jak kto może” etc., nie bardzo się sprawdził i z pewnością dużą grupę zarówno nauczycieli, uczniów jak i rodziców do zdalnej edukacji mocno zniechęcił. To nagłe przestawienie zwrotnicy wywarło olbrzymi wpływ nie tylko na uczniów oraz ich rodziców i nauczycieli, ale na całe społeczeństwo, które nagle dowiedziało się, jak bardzo szkoły są zacofane, niedoinwestowane i nieprzygotowane do funkcjonowania w cyberświecie. Z jednej strony wszystko to wywołało chaos, niepokój i zniechęcenie, z drugiej – wreszcie poczuliśmy, jak dużo nowe technologie mają edukacji do zaproponowania, jeśli tylko będą wdrażane mądrze, systematycznie i w sposób dobrze zaplanowany.

maju 2020 roku, ok 1,725 mld uczniów zostało dotkniętych skutkami zamknięcia szkół w związku z pandemią. To niemal 99 procent ich światowej populacji. Tylko w 10 krajach szkoły były otwarte w 6 miesięcy od jej wybuchu. Poza sektorem medycznym, to właśnie edukacyjny został wystawiony na najcięższą próbę. Niewykluczone jednak, że ta próba okaże się swojego rodzaju katharsis – doświadczeniem katalizującym zmiany w celach, metodach i narzędziach kształcenia, tak potrzebne już przecież od długiego czasu.

Masowe upowszechnienie e-edukacji pozwoliło wszystkim uzmysłowić sobie, jak anachroniczne jest nauczanie naszych dzieci. Skoro technologia pozwala na daleko idące uelastycznienie, uatrakcyjnienie i ułatwienie tego procesu, dlaczego uczniowie nadal zamęczani są wtłaczaniem im do głów zbędnych treści? Zawsze w tym samym nudnym i smutnym budynku. W dusznej sali, gdzie mózg walczy z niedotlenieniem ziewając i narażając tym samym swojego właściciela na niezadowolenie nauczyciela. Mając jedynie tablicę z kredą i kartkę z długopisem za narzędzia dydaktyczne. Zawsze z tymi samymi koleżankami i kolegami, w podziale na sekcje wiekowe, bez względu na indywidualne zainteresowania, potrzeby czy możliwości.

Przecież ludzki mózg jest najbardziej zaawansowanym układem w znanym nam wszechświecie. Nośnikiem potencjalnie nieskończonej liczby informacji. Zamieszkujący go umysł, informacje te odbiera, przetwarza, akumuluje i przekazuje dalej, konstruując i dekonstruując dzięki temu świat. Zadbajmy zatem o jego komfort i okażmy szacunek jego potędze. Niech rozwija się w sposób niczym nieograniczony. Taki nieograniczony rozwój jest dzisiaj wreszcie możliwy, właśnie dzięki rozwiązaniom z sektora “EdTech” (EdTech – ang.  skrót od “educational technology” – określenie branży edukacji wspieranej przez technologie).

Optymizmem napawa fakt, że właśnie ten sektor jest teraz jednym z najdynamiczniej rozwijających się na świecie. Jego wartość w 2020 roku oscylowała wokół 250 mld dolarów, a estymowana na rok 2025 to aż 350 mld, z 11% roczną stopą wzrostu. W tym kontekście nie dziwi fakt, że to właśnie Apple – pionier i gigant w tej branży, był drugą najbardziej dochodową firmą świata w 2019 roku, zaraz za spółką naftową Saudi Aramco. W pierwszej siódemce tych championów znalazł się również Samsung i Alphabet (Google). Dane te jednoznacznie wskazują, że to informacje są paliwem i walutą przyszłości. A największy sukces odniosą Ci, którzy potrafią konstruować z nich wiedzę, dzielić się nią i w adekwatny sposób aplikować w codziennym życiu. Miejmy nadzieję, że sukces ten będzie możliwy dzięki systemowi edukacji, a nie pomimo jego funkcjonowania…