CHCĘ, ABY SZKOŁA TWORZYŁA ŚRODOWISKO, W KTÓRYM DZIECI CZUJĄ SIĘ RÓWNE, WSPIERANE I DOCENIANE – DLATEGO, ŻE SĄ TYM, KIM SĄ. I CHCĘ, ABY NAUCZYCIELE BYLI AMBASADORAMI TAKICH ZACHOWAŃ.
Kasia Nabrdalik, CEO&Co-Founder Teach For Poland
Zaczynając od początku…
Musisz wiedzieć, że byłam bardzo dobrą uczennicą, miałam świetne oceny, brałam udział w licznych szkolnych inicjatywach i uczęszczałam na wiele zajęć pozalekcyjnych. Bycie proaktywną leżało w mojej naturze, jednak gdzieś w głębi czułam, że robię to dlatego, że chcę czuć się akceptowana i doceniana; bo chcę ukryć moje wady
i niedoskonałości. Tak, dokładnie: 10- czy 12-letnie dzieciaki myślą o swoich wadach i niedoskonałościach dużo więcej, niż dorośli są to sobie w stanie wyobrazić. Dlaczego? Bo dzieci potrafią być okrutne; w większości w przypadków nie dlatego, że tego chcą, ale dlatego, że w ten sposób chronią się przed oceną innych albo, po prostu, naśladują zachowania otaczających ich dorosłych. Zatem mimo faktu, że byłam piątkową uczennicą z dużym gronem przyjaciół, docenianą i lubianą przez większość otoczenia, mój brak pewności siebie zaczął rozwijać się już na wczesnych etapach edukacji. I co więcej, ten brak pewności siebie towarzyszy mi do dzisiaj.
Kasia Nabrdalik, wakacje nad morzem
Zawstydzane ze względu na wygląd (body shaming)
Doświadczyłam bullyingu i zawstydzania ze względu na wygląd tyle razy, że dziś trudno mi to nawet zliczyć. “Powody” zmieniały się wraz z moim wiekiem: na początku chodziło o mój wzrost; byłam nazywana “karłem”, “krasnoludkiem” albo po prostu “małą”, co oczywiście nie pomagało mojemu poczuciu własnej wartości. Jako dzieciak nie rozumiałam, dlaczego ludzie przywiązują do tego tak dużą uwagę. Dzisiaj, jako dorosła, 30-letnia kobieta wiem już, że mój wzrost nie definiuje mnie jako człowieka – ale wciąż, gdy ktoś nazwie mnie “niską” albo śmieje się, bo nie dosięgam do najwyższej półki, czuję się gorsza. Wiem, że wydawać się to może dziecinne, ale uczucie to wzrosło we mnie przez lata i wyzbycie się go jest po prostu bardzo trudne. A ponieważ z wiekiem zmieniała się też moja waga, stałam się pulchniejsza, więc zamiast nazywać mnie “małą”, zaczęto mówić o mnie “gruba” albo “parówka”. Uroczo, prawda?
A więc mam 13 lat i zaczynam myśleć o mojej pierwszej diecie; próbuję się głodzić, bo tak bardzo chcę być akceptowana. W tym wieku nie myślę nawet o tym, że to ja sama muszę najpierw siebie zaakceptować. Okej, ale pewnie zastanawiasz się, co to ma w ogóle wspólnego z edukacją? Wszystko, moi przyjaciele. Wszystko.
Pogoń za byciem “idealnym”
Kompleksy, które tworzą się, kiedy jesteśmy dziećmi, zostają z nami na długi czas i ograniczają nas w nastoletnim i dorosłym życiu. A dotyczyć mogą dokładnie wszystkiego, zaczynając od naszego wyglądu, a kończąc na naszych możliwościach czy intelekcie. Obecnie edukacja skupia się na doskonaleniu wyników w nauce, prawie kompletnie pomijając kwestie zdrowia psychicznego, presji i agresji w grupie rówieśniczej, bullyingu czy samoakceptacji oraz doceniania odmienności. To oczywiście nie powinno dziwić – skoro szkoły ocenia się na podstawie właśnie wyników w nauce i zewnętrznych testów, to po co w ogóle skupiać się na czymkolwiek innym? Dlaczego szkoła miałaby tworzyć bezpieczne dla uczniów środowisko
Odpowiedź jest prosta: trzeba się na tym skupiać, bo ważnym jest, aby wychowywać młodych ludzi w sposób, który pozwoli im szanować i siebie, i innych. Ważnym jest, aby uczyć ich, jak być empatycznymi i starać się zrozumieć innych – nawet, kiedy się od nich różnią. Wiem, że moja historia w żadnym wypadku nie jest odosobniona; wiem, że podzielają ją tysiące dziewczynek i chłopców w całej Polsce, które zakończyły swoją edukację z niską samooceną, brakiem samoakceptacji i wątpiąc we własną wartość. A rezultatem tego jest społeczeństwo pełne osób, które udają kogoś, kim nie są; z zaburzonym obrazem “idealnej” kobiety i “idealnego” mężczyzny oraz potrzebą nieustannego gonienia tych “ideałów”.
Wychowujemy ludzi, którzy zieją nienawiścią w stosunku do innych i boją się odmienności – bo właśnie tego sami ich nauczyliśmy. Tak, jest to pewnego rodzaju generalizacja, ale dzięki niej wskazuję na realny, dręczący polską edukację problem. Bo jeśli chcemy, aby dorosła Kasia była silna, miała wysoką samoocenę i czuła się kochana, to najpierw musimy pozwolić czuć to wszystko małej Kasi. Chcę, aby szkoła tworzyła środowisko, w którym dzieci czują się równe, wspierane i doceniane – dlatego, że są tym, kim są. I chcę, aby nauczyciele byli ambasadorami takich zachowań.
Dopasuj się albo giń
Jak już napisałam, zawsze bardzo dobrze się uczyłam – to znaczy, zawsze miałam naprawdę dobre oceny. Aż do ostatniej klasy liceum. Tego roku, podobnie jak inni, skupiałam się oczywiście na “najważniejszym egzaminie w życiu”, czyli maturze. Przygotowywałam się do pisemnego egzaminu z języka polskiego; każdego miesiąca nauczyciel zadawał nam temat pracy, która oceniana była później w taki sam sposób, jak na prawdziwej maturze. I zgadnijcie, co się stało? Oblewałam te prace za każdym razem! Nie mogłam uwierzyć, że uczennica taka jak ja, zgarniająca zawsze bardzo dobre oceny, nie jest w stanie napisać odpowiedniej pracy. Mój nauczyciel (swoja drogą, świetny), oddając mi mój esej, zawsze powtarzał to samo zdanie: “Jeżeli byłaby to normalna praca, dostałabyś szóstkę. Ale to matura. Twoje odpowiedzi nie pasowały do klucza”.
Tak, klucz odpowiedzi. Senny koszmar każdego ucznia.
Bo żeby zdać, trzeba się dopasować – znać odpowiedzi stworzone przez kogoś innego, zgadnąć, “co autor miał na myśli”. Żadnych własnych pomysłów, interpretacji, kreatywności czy, absolutnie, próby wyrażenia siebie. Miałam więc dwa wyjścia: dopasować się, wykuć na pamięć jak najwięcej scenariuszy odpowiedzi dopasowanych do klucza; albo wyrazić siebie i oblać (albo dostać zaniżoną liczbę punktów). W drugim przypadku oznaczałoby to, że nie miałabym szans dostać się na dobry uniwersytet, więc zdecydowałam dopasować się, poddać i napisać to, czego oczekiwał ode mnie autor klucza odpowiedzi. Czułam się okropnie. Kiedy otrzymałam wyniki matury, które były bardzo dobre, nie czułam się szczęśliwa. Czułam, że zostałam nagrodzona za opanowanie, zapamiętanie i parafrazowanie cudzych myśli i wniosków. Dopasuj się albo giń – to naprawdę niesprawiedliwe, że 17- 18-latkowie zmuszeni są do dokonywania takich wyborów.